Niebawem opuszczam Teneryfę. Zadając sobie pytanie: co zobaczyć jeszcze przed wyjazdem i zmianą wyspy, padło na najbardziej wysunięty na zachód jej punkt: Punta de Teno. To jedno z tych miejsc, o których się mówi “trzeba zobaczyć”. Potężne klify, turkusowy ocean, malownicze zatoczki, formacje z lawy, latarnia morska, słońce i temperatury jak latem – oto co zobaczycie w tym miejscu.

Dzięki Ani, o ktorej pisalam niedawno na blogu i jej kumpelkach, udało mi się wreszcie dotrzeć do Punta de Teno. Wybrałyśmy się tu wynajętym samochodem Hanny, Czeszki, która pracuje jako digidal nomad w Las Americas. Wybór okazał sie trafny, bo jest to kolejne miejsce na wyspie, które mnie zauroczyło. Wiem, wiem…Robię się powoli monotematyczna, no ale tak to tutaj właśnie wygląda, i nic na to nie poradzę. Cała Teneryfa jest zjawiskowa i ma mnóstwo przepięknych miejscówek, które – jakby napisali w przewodnikach – trzeba zobaczyć.

Punta de Teno
Punta de Teno, widok na klify

Punta de Teno słynie z latarni morskiej, formacji utworzonych przez lawę oraz widoku na olbrzymie klify obok. Obecnie nie można tam dojechać własnym samochodem, ponieważ droga otwarta jest tylko dla autobusów i samochodów służbowych osób, które tu pracują lub mają na tym terenie jakieś uprawy lub nieruchomości. Niemniej dojazd jest banalnie prosty – wystarczy dojechać do miasteczka Buenavista del Norte, zostawić auto na parkingu obok przystanku autobusowego i wsiąść w zielony autobus Titsy, który zawiezie Cię pod sam ocean na Punta de Teno. Autobusy kursują co godzinę o pełnej godzinie. Przejazd w jedną stronę kosztuje 1 euro. Miejsce jest magiczne, a droga, która tu prowadzi, jest zjawiskowa – wiedzie stromym klifem serpentynami, a stamtąd roztaczają się widoki jak z samolotu ze względu na wysokość. Jeśli masz lęk wysokości zajmij miejsce po tej stronie autobusu, z której nie widać przepaści. Ja twardo siedziałam po tej drugiej i kręciłam filmiki:) Dziewczyny dla zrównoważenia sił siadły po przeciwnej stronie:)

Zerknij na mój fanpage Nigdy za późno na Facebooku, żeby zobaczyć wersję video.

latarnia Teneryfa

Po dotarciu na miejsce i przespacerowaniu się po okolicy trzeba koniecznie wskoczyć do oceanu, żeby popływać! Pogoda była wymarzona, słonecznie i gorąco (zresztą tutaj to raczej norma 😉 więc oczywiście skusiłyśmy się na kąpiel i była to najlepsza decyzja. Tym samym wreszcie, po 6 tygodniach, zanurzyłam się całkowicie w oceanicznej wodzie i nawet chwilę popływałam, bez drętwienia z zimna kończyn oraz innych członków.

punta de Teno

Przyjemna zatoczka sprawia, że woda nie jest lodowata i w upalny dzień jest wspaniałym zwieńczeniem wycieczki. W drodze powrotnej należy koniecznie wstąpić do równie urokliwego Garachico, miasteczka nad oceanem, które w roku 1706 zostało kompletnie zniszczone przez wulkan Trevejo. Dziś, oczywiście odbudowane, cieszy oko piękną architekturą i lokalizacją, u podnóża ogromnych gór. Tam też można poobserować jak lokalni mieszkańcy spędzają czas na głównym placu miasteczka. Życie toczy się normalnie, nie widać oznak ‘zarazy’ czy innego szaleństwa….Garachico swoim charakterem przypomina mały nadmorski kurort, gdzie przyjeżdża się odpocząć, niespiesznie zażyć kąpieli w oceanie i nacieszyć oczy krajobrazami dookoła.

Punta de Teno
Garachico, Teneryfa
punta de teno
Garachico

30 stycznia 2021, płynę na sąsiednią La Gomerę, która jest jeszcze piękniejsza. O tym, dlaczego właśnie ta wyspa znalazła się na mojej mapie i gdzie się zatrzymam, będzie kolejny wpis. Wg. przekazów, to tu znajdowała się legendarna Atlantyda i dlatego też to tej wyspie towarzyszy szczególna energia… ale to już historia na inny artykuł :).

Jeśli ten wpis okazał się dla Ciebie przydatny, możesz mnie wesprzeć, zapraszając na wirtualną kawę :). Bloga finansuję sama, jak widzisz – nie ma tu irytujących reklam, brak też sponsora. Postaw mi kawę na buycoffee.to


Zapraszam też tutaj, bo może być ciekawie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *