Po Teneryfie i Gomerze przyszedł czas na kolejną ‘kanaryjkę’. Płynę na la Palmę. Dlaczego?

Nadszedł koniec kwietnia, a to oznacza, że na Gomerze spędziłam już prawie 3 miesiące ( bez 3 dni). Moje ostatnie podróże zupełnie ‘przypadkiem’ układają się najczęściej w pobyty 3-miesięczne. A może to po prostu maksymalny czas, jaki mogę zdzierżyć w jednym miejscu, zanim mnie znów gdzieś nie poniesie? Jakby na to nie patrzeć, w ostatnim roku tak to właśnie wyglądało.

Po 3 miesiącach u Ani na Gomerze, specjalistki od masażu Lomi Lomi i mojej przewodniczki po wyspie, nadszedł czas na kolejną kanaryjską księżniczkę, czyli La Palmę. Pożegnaniu podczas zaokrętowania towarzyszyła wzruszająca scenka z udziałem Sonii, Maltańczyka Ani. Sonia wierna zawsze swojej pani, nigdy nie chciała się nigdzie bez niej ruszyć i kiedy trzymałam ją na smyczy zawsze wodziła wzrokiem za Anią – nie było opcji, aby poszła gdzieś ze mną jeśli Ania zostawała w tyle. Tym razem Sonia ciągnęła Anię – nie na odwrót, za mną, nie chcąc mnie stracić z oczu i rozpaczliwie ujadała, kiedy wsiadłam na prom i zniknęłam z pola widzenia. Obydwie z Anią wzruszyłyśmy się niesłychanie tę zaskakującą reakcją Sońci, która w jej swoisty i nieprzewidywalny sposób żegnała się ze mną, co obserwowałam z górnego pokładu.

la Palmę
Ja i Sonia – ostatnie chwile razem 😉

Podróż przebiegła z przygodami – prom z Teneryfy spóźnił się pół godziny. Sceneria po drodze przypominała Mordor:) Gomera spowita była ciemnymi chmurami i wyglądała naprawdę groźnie. Prom wypływał już prawie o zmroku, więc wszystko to potęgowało mroczny klimat.

Dla zainteresowanych: rejs na trasie San Sebastian de la Gomera -Santa Cruz de La Palma kosztuje € 55 Fredem Olsenem i kilka euro mniej Armasem, który z kolei płynie prawie godzinę dłużej. Z tego też powodu wybrałam droższego Olsena, co-jak się okazało – na nic się zdało.

la Palmę

Na Palmę przypłynęłam 30 min później, co sprawiło, że uciekł mi ostatni autobus do Los Llanos. Do mojego miejsca pobytu udałam się więc taksówką, która kosztowała mnie dodatkowe € 35. Za autobus zapłaciłabym €2.50. Skarga wysłana mailem do Freda Olsena nic nie wniosła.

Tu przypomniał mi się incydent z popsutym autobusem Megabus, którym podróżowałam z Leeds do Bristolu. Autobus popsuł się w Birmingham, czekaliśmy na zastępczy ponad godzinę i to spowodowało, że do Bristolu dotarłam późnym wieczorem, kiedy mój ostatni transport publiczny do Clifton już dawno odjechał. Podczas podróży do Bristolu, już tym podmienionym autobusem, pan kierowca grzecznie wszystkich przeprosił za niedogodności oraz poinformował, że wszyscy pasażerowie uprawnieni są do odszkodowania za spóźnienie oraz możemy domagać się też zwrotu kosztów taksówki. Efekt był taki, że po wysłaniu maila z numerem biletu oraz skanem paragonu za taxi otrzymałam pełny zwrot poniesionych kosztów. Cała podróż zatem z Leeds do Bristolu kosztowała mnie $ 0.

la Palmę
Ta kropeczka to mój prom, a zdjęcie robiła Ania ( i Sonia:)

No, ale Hiszpania to nie Wielka Brytania. Obsługa klienta jednak wciąż na innym poziomie, ale nie można mieć wszystkiego 🙂 Hiszpania ma za to super klimat i lepsze krajobrazy. To chyba mi bardziej odpowiada.

Pierwsze wrażenia tuż po przyjeździe? Lawa. Dużo lawy! I plantacje bananów. Dużo plantacji! Wszędzie! Ale też bardziej zielono. Dużo choinek, tzn. sosen kanaryjskich, które bardzo lubię.

Zatem … Welcome to la Palma i ahoj kolejna przygodo! Czekam, co przyniesie czas, o czym będę sukcesywnie informować.

TABLICA OGŁOSZEŃ

Sprawdź też, bo warto 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *